
Podczas kursów piesologii trenuję psiaki i uczę was lepiej dogadywać się z nimi. Jednak nie raz i ja dowiaduję się różnych ciekawych rzeczy od was. Dziś postanowiłam rozprawić się z dziesięcioma mitami na temat szkolenia psów, z którymi najczęściej się spotykam. Większość z nich wynika z niewiedzy, ignorancji, lub braku zrozumienia psiej psychiki.
1. Pies musi skończyć rok zanim rozpocznie szkolenie
Ten mit często słyszę od entuzjastów tradycyjnych metod szkoleniowych. Trening, a właściwie tresura, kojarzy się im z kolczatką, szarpaniem za smycz i pokrzykiwaniem co chwila na psa. Na takie „szkolenie” szczeniak się przecież nie nadaje…a czy nadaje się na nie roczny pies? Prawda jest taka, że psiak uczy się od pierwszego dnia swojego życia. Gdy trafia do naszego domu, w okresie socjalizacji, jego mózg chłonie wszystko jak gąbka. Bez problemu uczy się zasad panujących w domu, lub sam je ustala, gdy brak jasnych reguł. Nie trzeba przeprowadzać formalnego szkolenia, by psiak nauczył się załatwiać w wyznaczonym miejscu, chodzenia na smyczy, relacji panujących w rodzinie, codziennego rytmu dnia itp. Maluchy są oczywiście za młode na godzinne szkolenie z zakresu podstawowego posłuszeństwa, ich koncentracja nie jest jeszcze tak dobra. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by uczyć je skupiania uwagi na przewodniku, zostawiania przedmiotów, prawidłowej zabawy, chodzenia na luźnej smyczy, przychodzenia na zawołanie itp. Dlatego dla małych szczeniaków najlepszym rozwiązaniem są zajęcia Psiego Przedszkola, gdzie zabawa miesza się z socjalizacją i nauką podstawowych komend.
2. Stary pies nie nauczy się nowych sztuczek
Wielu właścicieli starszych psiaków uważa, że już zdecydowanie za późno na naukę i że zachowania seniorów nie da się zmienić poprzez szkolenie. Jest to mit, który niestety pozbawia domów wiele psów przebywających w schroniskach. Dorosły, kilkuletni pies, nie tylko może nauczyć się nowych zabaw i sztuczek, odpowiednią i konsekwentną pracą można też zmienić jego złe przyzwyczajenia. Dla psów starszych szkolenie jest świetnym sposobem utrzymania sprawności fizycznej i intelektualnej. Starszego psa nie tylko można, ale i trzeba szkolić, jeśli chcemy spowolnić procesy starzenia zachodzące w jego mózgu.
3. Nie da się wyszkolić psa ze schroniska
Nie wiem skąd przeświadczenie, że psiaki ze schroniska są trudniejsze w szkoleniu. Być może wynika to z faktu, że zwykle miały złe doświadczenia z ludźmi i potrzebują trochę czasu, by to zaufanie odbudować. Jednak z doświadczenia muszę powiedzieć, że nie widzę szczególnych różnic pomiędzy inteligencją, czy chęcią nauki u psów schroniskowych i tych które od początku życia miały szczęśliwy dom. Wszystko zależy raczej od odpowiedniego podejścia do psa, dobrej motywacji i konsekwentnej pracy. Na szczęście wiele psiaków przygarniętych ze schroniska udowadnia na moich zajęciach, że są równie dobrymi, a czasem nawet lepszymi uczniami niż psiaki z „dobrych domów”.
4. Kundelki są mądrzejsze od psów rasowych
Wojna pomiędzy właścicielami kundelków i psów rasowych trwa. Jedni uważają, że kundelki są mądrzejsze, inni że psy rasowe… obawiam się, że końca tego sporu nie widać. A prawda jest taka, że wszystkie psiaki są inteligentne i chętnie się uczą. Oczywiście pomiędzy poszczególnymi rasami występują różnice. Psy rasowe hodowane były w konkretnym celu i łatwiej można przewidzieć ich predyspozycje. Kundelki stanowią większą zagadkę dla właścicieli i szkoleniowców. Osobiście lubię pracować z psami rasowymi, mieszańcami i kundelkami tak długo, jak mają rozsądnych właścicieli 😉
5. Mój pies jest głupi, bo niczego się nie uczy
Jak widać wiele mitów odnosi się do psiej inteligencji, jednak zapominamy o drugim elemencie układanki – o przewodniku. Podczas szkolenia wiele zależy od właściwej komunikacji z psem, prawidłowego nagradzania i odpowiedniej motywacji. Jednym słowem wiele zależy od szkoleniowca. Jeśli tym szkoleniowcem jest doświadczony trener psów, czy behawiorysta, szybko powinien wyłapać wszystkie błędy jakie popełniacie. Jednak jeśli sami szkolicie psa nie tylko tych błędów nie widzicie, ale możecie nawet nie zdawać sobie sprawy z ich istnienia. Stąd już tylko krok do przelewania swojej frustracji i niepowodzeń na psa. Zastanów się, czy twój pies jest głupi, złośliwy, leniwy? Czy może ty nie potrafisz go szkolić? Doradzam wszystkim zapisać się nawet na kilka lekcji z doświadczonym trenerem, który pokaże co i jak robić.
6. Każdego psa szkoli się tak samo
To wielki błąd popełniany czasem przez mniej doświadczonych szkoleniowców. Uważają oni, że skoro jakaś metoda zadziałała przy jednym psie, to mogą ją stosować dla wszystkich. Nic bardziej mylnego. Możecie się o tym najlepiej przekonać czytając niektóre komentarze pod filmikami umieszczonymi na kanale Piesologii. „U mnie to nie działa”, „A mój pies to robi inaczej”… Oczywiście może to wynikać z błędów samego szkoleniowca, ale zdarza się też, że jakiś sposób nie sprawdza się przy danym psie. Nie pozostaje wtedy nic innego niż znaleźć inną, bardziej skuteczną metodę. Na szczęście metod szkoleniowych jest cała masa. Moja praca podczas szkoleń polega głównie na dobieraniu metod do psów i ich opiekunów. Odpowiedni sposób szkolenia to połowa sukcesu. Dlatego stawiam na indywidualne traktowanie każdego psa i jego przewodnika. Podczas moich kursów prowadzę zajęcia w kameralnych grupach (2-6 psów) i radzę wam unikać zajęć organizowanych na masową skalę.
7. Pies musi wiedzieć, kto jest samcem alfa
Ten mit wywodzi się z teorii dominacji, o której będę musiała napisać osobny artykuł 😉 Według tej teorii pies pochodzi od wilka i tworzy z człowiekiem stado. W związku z tym relacje między psem i jego opiekunem są takie same jak relacje między dzikimi wilkami. Psa trzeba więc zdominować fizycznie i psychicznie, żeby wiedział kto tu rządzi i dopiero wtedy możemy liczyć na jego respekt i posłuszeństwo… Nie ma chyba bardziej krzywdzącego psy mitu niż ten. Szkolenie oparte o metody pozytywne i budowanie relacji z psem pokazuje, że są dużo lepsze sposoby. Na szczęście świadomość właścicieli wzrasta i co raz więcej szkół zaprzestaje nauki poprzez przemoc i zastraszanie.
8. Jeśli szkolisz psa smakołykami to już zawsze będziesz musiał nosić je przy sobie
Kolejny mit chętnie powtarzany przez zwolenników bardziej tradycyjnych metod szkoleniowych. Oczywiście nagradzając psa smakołykami można wpaść w pułapkę pracy za łapówki. Dlatego bardzo ważne jest, by możliwie szybko wycofywać nagradzanie za każde wykonanie komendy i dążyć do zmiennego systemu nagradzania. Więcej o tym jak to zrobić pisałam już tu. Smakołyki podczas szkolenia mogą być, zwłaszcza na początku, często używaną nagrodą, ale nie jedyną. Wiele psów chętniej będzie pracowało za chwilę zabawy z przewodnikiem, czy możliwość eksplorowania otoczenia. Prawidłowy system motywacji jest bardzo ważny, jeśli chcemy zobaczyć efekty szkolenia. Dlatego czasem warto zasięgnąć porady u specjalisty.
9. Zabawa szarpakiem powoduje agresję u psa
Nieprawda. Prawidłowo wprowadzona zabawa szarpakiem może być świetną formą nagrody podczas codziennych treningów. Ważne jest, by psiak nie wykazywał obsesji na punkcie zabawki i nie traktował jej jako zasobu, który musi bronić. W zabawie powinno chodzić o relację między psem i człowiekiem, a nie o sam szarpak. Trzeba też wprowadzić jasne reguły gry i nauczyć psa puszczania zabawki na komendę. Przewodnik powinien też w jasny sposób wyznaczyć początek i koniec zabawy. Większość sportowców nagradza swoje psy szarpakiem. Dzięki temu budują szybkość i entuzjazm u psa, agresji nie stwierdzono.
10. Szkolenie przynosi efekty na całe życie
Jeśli pies raz nauczył się komendy „siad” to będzie ją pamiętał całe życie… a czy ty pamiętasz wszystko czego uczyłeś się w szkole podstawowej? Oczywiście rzeczy często powtarzane zostają nam w głowie na dłużej. Podobnie jest z psami. Różnica polega na tym, że psy kiepsko generalizują. Jeśli nauczysz swojego pupila siedzieć w dużym pokoju na dywanie nie znaczy to, że będzie wykonywał komendę na trawie podczas spaceru. Każdą komendę trzeba więc przećwiczyć w różnych miejscach i przy różnych rozproszeniach. Wiele osób kończy naukę na etapie uzyskania zachowania. Gdy tylko pies raz (najczęściej na zajęciach) usiądzie na komendę uważają, że można ją „odhaczyć” jako nauczoną. Jednak każdą komendę trzeba jeszcze utrwalić i przećwiczyć w różnych kontekstach. Dobrze jest też co jakiś czas przypominać psiakowi znane komendy i sztuczki.
Jestem ciekawa czy spotkaliście się jeszcze z jakimiś mitami dotyczącymi szkolenia psów? Może usłyszeliście jakąś ciekawą poradę od niezbyt ogarniętego „trenera”. Albo jakiś „życzliwy” właściciel psa udzielił wam kilku cennych rad podczas spaceru… Piszcie w komentarzach pod tym postem.
„Wojna pomiędzy właścicielami kundelków i psów rasowych” – opiekunami, nie właścicielami!
Nie bardzo rozumiem. Co za różnica?
Ja np. jestem opiekunem i właścicielem, bo mam podpisaną umowę cywilnoprawną na posiadanie psa. No to chyba jestem właścicielem? Pies w prawie cywilnym jest traktowany jak przedmiot, a nie podmiot. Nie ma co się oburzać, bo taka jest rzeczywistość.
A odnosząc się do artykułu: super, wszystko to sama prawda, szczególnie jeśli chodzi o starsze psy ze schronisk. Mój ma 11 lat, 2 miesiące temu wzięty ze schroniska, od razu poszliśmy do szkoły i naprawdę widzę ile mu to frajdy sprawia. Nie umiał kompletnie nic, a w ciągu 2 miesięcy nadrobił całe 11 lat 🙂 I jeszcze kwestia szkoleniowca: to prawda, że niepowodzeń nie ma co zrzucać na „głupiego psa”. Szkolenie pokazało mi ile robię błędów, że sama nie potrafię wykonać niektórych poleceń, tzn. nie umiem przekazać psiakowi prawidłowo o co mi chodzi. Tego też uczymy się na psiej szkole – jak prawidłowo komunikować swoje potrzeby psu.
7. Pies musi wiedzieć, kto jest samcem alfa.
Czy to mit?
Podam dwa przykłady.
Przykład pierwszy „gorący”.
Koleżanka wzięła psa ze schroniska, szczeniaka, mieszaniec/kundel „jamnikowaty”. Ma go już 6 lat. Dopóki syn koleżanki był mały wszystko było ok. Około 0,5 roku temu zaczęły się kłopoty. Gdy pies zostawał w domu tylko z synem zaczynał rządzić. Nie wpuszczał go do jednego z pokoi, warczał itd. Pomogły klasyczne sposoby: kolejność jedzenia, wychodzenia i wchodzenia do pomieszczeń itp. Oczywiście ZERO AGRESJI w stosunku do psa. „Hierarchia w stadzie” została ustalona, zaakceptowana przez psa i wygląda na to, że jest już w porządku.
Przykład drugi, sprzed wielu lat.
Kolega kupił owczarka niemieckiego, szczeniaczka. Wszystko, przez około rok było w jak najlepszym porządku do czasu aż kolega musiał wyjechać na 10 miesięcy. Bywał w domu raz na miesiąc na 2-3 dni i widział co się dzieje. Już po miesiącu żona i syn informowali go, że maja kłopoty z psem. Skończyło się na tym, że po 6 miesiącach psa musiał oddać bo gdy nie było go w domu pies rządził. Dochodziło do tego, że nie wypuszczał żony do pracy a dzieci do szkoły.
——–
Być może nie jest to ustalanie hierarchii, być może się mylę ale dla zwykłego śmiertelnika tak to właśnie wygląda.
to co opisujesz to nie jest „bycie samcem alfa”.
w pierwszej historii syn, a w drugiej zona i syn nie wyznaczyli stałych, czytelnych zasad, więc pies sam je wyznaczył.
pies nie potrzebuje samca alfa ale potrzebuje zasad i kogoś kto je wyznaczy, inaczej zdominuje rodzine narzucając własne zasady, najczęściej niezbyt odpowiadające opiekunom.
i to wcale nie znaczy że trzeba wprowadzać kolejność jedzenia, wychodzenia czy inne „dominacje”. trzeba wymagać od psa posłuszeństwa (mówie o szkoleniu, nie o wymuszaniu na psie zachowań) i pilnować by pies dane polecenia, zakazy i nakazy egzekwował. wtedy nie będzie fizycznej możliwości, aby pies wszedł nam na głowe 😛 to o czym mówię to bycie przewodnikiem psa, prowadzenie go przez ludzki świat w jasny i czytelny sposób, a nie samcowanie alfa ;P
„7. Pies musi wiedzieć, kto jest samcem alfa”
Nie ważne czy nazwiemy to samiec alfa, lider czy przewodnik, ale pies faktycznie musi wiedzieć kto rządzi w stadzie.
Szczeniak w naturalny sposób widzi w nas zastępcze „alfy”, bo to my dbamy o jego potrzeby żywieniowe, czyli wchodzimy w rolę pary alfa.
Nie trzeba wcale dominować psa, ani fizycznie, ani psychicznie, żeby wiedział kto jest jego liderem. Wystarczą małe gesty, które pies czyta znakomicie.
O teorii dominacji i hierarchii u zdziczałych psów napisałem w tym miejscu http://forum.labradory.org/viewtopic.php?t=14878
Nie bardzo rozumiem…para „alfa” nie karmi szczeniaków, każda dzika mama zajmuje się swoim potomstwem. Więc karmiąc szczeniaki wchodzimy raczej w rolę matki niż pary „alfa” 😉 W tym podpunkcie pisze dosyć wyraźnie, że chodzi mi tu o stanowisko zwolenników teorii dominacji, którzy uważają, że psa trzeba zdominować fizycznie i psychicznie, żeby wiedział kto tu rządzi i dopiero wtedy możemy liczyć na jego respekt i posłuszeństwo.
„Nie bardzo rozumiem…para „alfa” nie karmi szczeniaków, każda dzika mama zajmuje się swoim potomstwem.”
Szanowna Pani Kasiu,
u dziko żyjących psowatych rola samca alfa jest dość istotna w wyżywieniu potomstwa. W początkowym okresie życia szczeniaków, kiedy matka karmi mlekiem, matkę dokarmia właśnie samiec alfa. Chodzi na polowania w czasie kiedy matka opiekuje się młodymi, a po powrocie zwraca pożywienie dokarmiając sukę. Kiedy szczeniaki są na tyle duże, że można je zostawić samica alfa wraz samcem alfa chodzą na polowania. Po powrocie do legowiska młode liżą rodziców po pyskach powodując u nich odruch wymiotny i w ten sposób mogą się najeść. Odruch lizania szczeniaków został nazwany, zresztą trochę błędnie odruchem afiliacyjnym.
Kiedy psowate żyją w większym stadzie rodzinnym np. wilki wtedy dokarmianiem suki, a później szczeniaków zajmuje się cała wataha. U wilków z młodymi zostaje samica beta, natomiast alfa z resztą stada chodzi na polowania.
Twierdzenie, że „każda dzika mama zajmuje się swoim potomstwem” jest tylko połową prawdy. Bardzo wydatnie w dokarmianiu suki, a później szczeniaków pomaga samiec alfa, a jeśli jest to większa rodzina, wtedy również pomagają starsze siostry i bracia.
Zatem my ludzie, najpierw karmiąc sukę, a później karmiąc szczeniaki wchodzimy bardziej w rolę samca alfa niż samicy. Dlatego twierdzę, że z punktu widzenia szczeniaka jesteśmy jego rodzicem zastępczym, zastępczą alfą.
Co do teorii dominacji, to starałem się wyjaśnić nieporozumienia panujące wokół niej w podanym linku.
Stosunki społeczne u dzikich, lub zdziczałych psowatych są oparte o model hierarchiczny i jest to niepodważalnym faktem. Ponadto pies powinien wiedzieć kto jest liderem stada, bo w przeciwnym razie mogą się zacząć problemy.
Zgadzam się co do tego, że dominacja fizyczna, czy kary fizyczne są zbędne i do tego szkodliwe dla relacji pies człowiek.
Nie wiem natomiast co rozumie Pani pod pojęciem „dominacji psychicznej”. Jeżeli np. to, że od czasu do czasu pochylam się nad psią miską i udaję, że jem, a dopiero po chwili podaję miskę suni jest dla Pani przejawem dominacji psychicznej to trudno. Dla mnie jest to naturalny element pokazania psiej hierarchii.
Naprawdę pochyla się Pan nad miską i udaje, że zjada psu jedzenie…? Nie sądzę, że jest to znęcanie się psychiczne nad psem, tylko raczej dość dziwny sposób na budowanie relacji…
„Naprawdę pochyla się Pan nad miską i udaje, że zjada psu jedzenie…?”
Oczywiście!!! A co więcej jestem zaskoczony Pani zdziwieniem. Szanuję Pani wiedzę z zakresu układania psów. Jest spora i wiele się nauczyłem oglądając Pani wideoblog.
Ale jestem zaskoczony, że dziwią Panią proste sposoby opisywane przez czołowych behawiorystów świata. Mam na myśli publikacje Jan Fennell, Stanleya Corena, itp.
Raz czy dwa razy w miesiącu robimy to razem z żoną. Pochylamy się nad psią michą napełnioną mięskiem, (Kora jest na diecie BARF) i udajemy, że z niej jemy. Dopiero po chwili oddajemy michę suni.
Czy zna Pani bardziej wyrazisty sposób, żeby przekazać psu informację, że to ja i moja „samica” mamy priorytet w dostępie do jedzenia, zatem jesteśmy parą alfa?
Zaskoczę Panią, robię jeszcze bardziej zwariowane rzeczy z ludzkiego punktu widzenia, ale normalne z psiego punktu widzenia. Często robię przegląd suni szukając kleszczy, obwąchując przy tym sunię. Szczególny nacisk kładę na obwąchiwanie uszu. Kora jest labkiem, czyli klapouchem i ma predyspozycje do zakażenia uszu drożdżakami. Zapewniam Panią, że ludzki nos wyczuje stan zapalny. A dla suni jest całkiem normalne, że samiec alfa robi przegląd, bo właśnie tak zachowują się psowate w naturze.
Zanim samiec alfa wpuści do nory innych członków stada robi im przegląd.
” Nie sądzę, że jest to znęcanie się psychiczne nad psem, tylko raczej dość dziwny sposób na budowanie relacji…”
To, co wydaje się Pani dziwne, jest bezbłędną komunikacją w psim języku. Wektor ma to w genach od tysięcy lat. Doskonale wie, że kto kontroluje zasoby jest szefem. No i oczywiście szef ma priorytet w dostępie do zasobów.
Pani Kasiu, zamiast zdobywać kolejne certyfikaty sugeruję poczytać psich klasyków, zainteresować się psią piesologią nie tylko w odniesieniu do psów, ale wszystkich psowatych. Pozwoli to Pani na szersze zrozumienie psów i ich przodków. Pozwoli to Pani na zrozumienie psich zachowań i dociekanie bez zdziwienia z czego się wywodzą.
Nie chcę z Panią walczyć. Chciałbym pomóc jeśli to możliwe. Bo w mojej ocenie robi Pani kawał dobrej roboty.
Zamiast na blogu proszę pisać na przemo@joy.czest.pl
Mam wrażenie, że za bardzo wciskają się Panstwo w rolę pary pierwszoplanowej w stadzie. Zatracajac przy tym rolę czlowiek- pies.
„Mam wrażenie, że za bardzo wciskają się Panstwo w rolę pary pierwszoplanowej w stadzie.”
Przede wszystkim nie „wciskam się” w rolę samca, czy pary alfa, bo wszystko wskazuje na to, że tak nas właśnie postrzega, najpierw szczeniak, a później pies. Jako zastępcze alfy dbające o jego potrzeby.
Byłbym idiotą, gdybym twierdził, że pies nie widzi różnicy między nami, ludźmi, a swoim gatunkiem. Ale z psiego punktu widzenia to my opiekunowie spełniamy rolę pary alfa.
Działania, które opisałem nie mają na celu podniesienia świadomości psa do świadomości ludzkiej. Jest to niemożliwe. Przeciwnie, staramy się z żoną pokazać psu/zakomunikować w jego języku, że my też potrafimy zachowywać się jak psowate i komunikować w ich języku.
Dla Pani, jeżeli nie rozumie Pani intencji, może to wyglądać jak „wcinanie się w rolę pierwszoplanową”.
Dla mnie, jest to przekazanie psu zrozumiałego komunikatu, ponieważ do jego przekazu użyłem „psiego” języka, który psy mają w genach od setek tysięcy lat.
„Zatracajac przy tym rolę czlowiek- pies.”
A cóż to jest Pani zdaniem rola człowiek – pies?
(Rozumiem, że chodzi o relację).
Przez 30 tysięcy lat historii udomowienia gatunku traktowaliśmy psy jako zwierzęta użytkowe, pomocne w wielu czynnościach. W polowaniach, stróżowaniu, pilnowaniu stad, itd, itp.
W ciągu zaledwie 100 ostatnich lat pies stał się dla nas czymś więcej niż zwierzęciem użytkowym. Zaczęliśmy hodować rasy nie kierując się pobudkami wynikającymi z behawioru, a tylko prezencją. Zresztą jest z tego więcej problemów niż pożytku. Przede wszystkim dla psów.
Są rasy, które nie mogą się narodzić w naturalny sposób, że względu na wielkość głowy. Chów wsobny doprowadził w wielu przypadkach do problemów genetycznych… Mógłbym dalej wymieniać problemy…
Zamiast tego poproszę, żeby była Pani uprzejma opisać, dlaczego tracę relację pies – człowiek, zwracając się do psa w psim języku zamiast w ludzkim?
„u dzikich psowatych”, „w stadzie” – myślę, że tu jest klucz. W domu nie mamy dzikich psowatych, mamy ich od setek lat udomawiane wersje, które nie mają one wiele wspólnego ze swoimi przodkami. Psy, które mamy w domu instynktownie żyją w rodzinie, nie w stadzie.
Ciekawie się rozwija rozmowa.
„W domu nie mamy dzikich psowatych, mamy ich od setek lat udomawiane wersje,”
Nie tyle od setek lat udomowione wersje, co od tysiącleci. I to przynajmniej od kilkunastu, jeżeli nie kilkudziesięciu tysiącleci.
Osobiście śmiem twierdzić, co najmniej od 30 tysiącleci.
„które nie mają one wiele wspólnego ze swoimi przodkami”
Niestety problem w tym, że mają bardzo wiele wspólnego ze swoimi przodkami. Przykładów jest aż nadto. Domowe psy pozostawione same sobie dość szybko organizują swe życie w oparciu o model hierarchii. Przy czym hierarchia dotyczy, podobnie jak u wilków, wszystkich ważniejszych obszarów.
Dostęp do pożywienia, schronienia, terytorialność, a nawet odpowiedzialność za młode.
Widać to doskonale w zwyczajach Dingo, czy zdziczałych psów z Bengalu Zachodniego.
„Psy, które mamy w domu instynktownie żyją w rodzinie, nie w stadzie.”
Stado i rodzina to wymienne nazwy na określenie tej samej struktury społecznej. W naturze stado jest rodziną, składającą się z pary alfa, szczeniaków i starszych braci i sióstr. Czasem z kilku miotów.
W ludzkiej rodzinie, to zazwyczaj zastępcza para alfa, która dba o potrzeby szczeniaka, ale też o potrzeby jego ludzkich, przyrodnich braci i sióstr. To dokładnie ten sam model.
Różnica jest taka, że nie wszyscy jesteśmy myśliwymi i nie wszyscy zabieramy psa na polowanie.
adresprzema – jakich klasyków Pan cytuje? Panią Fennell, która znana jest z tego, że nie ma żadnego wykształcenia w kierunku behawioryzmu i etologii, a swoją wiedzę – co sama przyznaje w książkach – czerpała z… filmów o wilkach?
Skąd Pan wziął informacje na temat wilków? Są przestarzałe. Nie ma pary alfa w stadzie. Alfa to rodzice. Reszta to szczenięta-podrostki. Relacje są czysto rodzicielskie.
Zamiast cytować „klasyków”, czyli zwyczajne nienaukowe starocie, radzę poczytać „Zrozumieć psa” Johna Bradshawa, nowoczesnego autora, który opiera się tylko i wyłącznie na wynikach badań naukowych. W nauce musimy iść z duchem czasu. Gdyby nie to, nadal traktowalibyśmy psy jak automaty, jak robił to Kartezjusz i jemu podobni. Przybijali psa do stodoły i przeprowadzali wiwisekcję, twierdząc, że okrzyki bólu to „automatyczna reakcja”. Klasycy, czyż nie?
Czytając komentarze pod postem o „udawaniu, że je się z miski psa” i ogólnie całą rozmowę nasunęło mi się pytanie… Od szczeniaka lubiłam Tori wąchać, ponieważ szczeniaczki mają typowy dla siebie zapach, który uwielbiam 🙂 dziś nachyliłam się do niej żeby sprawdzić, czy coś z tego zapachu pozostało, mimo że wcześniej rozbawiona ( a może znudzona) próbowała dopaść do gryzienia moje ręce od razu się uspokoiła. Położyła na plecy i dała się cała „obwąchać”. Nie przejawiała żadnych sygnałów uspokajających. Bardzo bym chciała wiedzieć co to znaczy, ponieważ zaintrygowało mnie jej zachowanie. Z moim partnerem ma tak samo, jak udaje , że ją wącha i zbliża się do niej „pyskiem” od razu kładzie się na plecy i daje się „obwąchać”. Czy to jest uległość? Jeszcze raz napiszę, że suczka nie przejawia sygnałów uspokajających. W ogóle w jej przypadku takie sygnały widać tylko w niektórych interakcjach z psami, albo kiedy braliśmy ją na ręce i znosiliśmy po schodach na spacer. Zrezygnowaliśmy z tego, żeby mała nie miała w przyszłości problemów jeżeli ją to w jakiś sposób stresowało. Będę wdzięczna za odpowiedź Pani Kasiu 🙂
Ja tam mojego psa zostawię bez szkolenia bo on jest wyjątkowo mądry !!
__